Strona tytułowa pierwszego wydania Nad Niemnem z 1888 roku | |
Autor | |
---|---|
Tematyka |
społeczno-obyczajowa |
Typ utworu | |
Wydanie oryginalne | |
Miejsce wydania | |
Język | |
Data wydania |
1888 |
Wydawca |
Nad Niemnem – społeczno-obyczajowa powieść pozytywistyczna Elizy Orzeszkowej z 1888 roku.
Trzytomowy utwór przedstawia panoramę polskiego społeczeństwa drugiej połowy XIX wieku, nawiązując również do czasów powstania styczniowego. Powieść publikowano po raz pierwszy w odcinkach na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” od stycznia do grudnia 1887. W postaci książkowej Nad Niemnem ukazało się w edycji warszawskiego Gebethnera i Wolffa w roku następnym.
Stanisław Brzozowski nazwał Orzeszkową „młodszą siostrą Mickiewicza”[1]. Popularność powieści przekroczyła oczekiwania autorki, ale spowodowała też zainteresowanie cenzury, o ile pierwsze wydania przeszły bez zastrzeżeń, o tyle planowane czwarte, w 1890 roku, zostało wstrzymane[2].
W 1884 Marian Gawalewicz, ówczesny redaktor „Tygodnika Powszechnego”, zamówił u Orzeszkowej powieść społeczną, która miałaby obejmować tematykę relacji między starszym i młodszym pokoleniem oraz stosunków między dwiema warstwami społecznymi, szlachtą zagrodową i mieszkańcami wsi. Pod koniec tegoż roku redakcja zapowiedziała publikację powieści pod tytułem Mezalians[2]. Początkowo autorka zamierzała ograniczyć fabułę utworu jedynie do problemu małżeństwa pomiędzy panną z wyższych sfer a mężczyzną pochodzącym ze szlachty zagrodowej. Z czasem jednak tło obyczajowe uległo poszerzeniu i wzbogaceniu, Orzeszkowa zrezygnowała więc z pierwotnego tytułu. W 1886 roku trwała intensywna praca nad tekstem, przeważnie w dworze Jana Kamieńskiego w Miniewiczach, niedaleko wsi szlacheckiej Bohatyrowicze. Opis wesela Elżuni z III tomu powieści inspirowany był rzeczywistym weselem, w którym pisarka uczestniczyła jako gość.
Miejsce akcji to Grodzieńszczyzna[1], przede wszystkim Korczyn – majątek Benedykta Korczyńskiego (jego pierwowzorem są Miniewicze, majątek Kamieńskich), Olszynka – majątek Kirłów, Osowce – pałac Andrzejowej Korczyńskiej oraz zaścianek Bohatyrowicze (miejsce rzeczywiste).
Akcja powieści rozgrywa się pomiędzy czerwcem i sierpniem 1886 roku. W fabule utworu zastosowano podwójną perspektywę czasową. Przeszłość wywoływana jest wspomnieniami bohaterów, niekiedy opisowo przez narratora; odwoływanie się do niej służy z reguły ocenie postępowania bohaterów i ich charakterów[1].
Krytyka literacka, bardzo zainteresowana utworem Orzeszkowej, uznała Nad Niemnem za epopeję. Orzeszkowa starała się jednak napisać powieść zgodnie z postulatami realizmu – tzn. ograniczyć i zupełnie wyeliminować komentarz odautorski, oceny narracyjne i moralizatorstwo. Efekt końcowy nie jest zupełnie udany – niekiedy autorka wtrąca bowiem retoryczny patos, uroczystą składnię, poetyzmy itp. Sugeruje też czytelnikowi, które z postaci są pozytywne, a z którymi sympatyzować nie należy. Natomiast zgodnie z konwencją powieści realistycznej szeroko opisuje tło fabularne powieści, skupia się na przyrodzie, szczegółowo opisuje postacie itd. Orzeszkowa zawarła w utworze m.in. opisy 140 gatunków roślin o nazwach specjalistycznych lub potocznych.
W powieści widoczne są wpływy sentymentalizmu i roussowskiego pojmowania natury. Autorka poprzez fabułę podkreśla, że „prosty lud” żyje harmonijnie z przyrodą i instynktownie wie, że musi ją ochraniać.
Bohatyrowiczowie nie mają wykształcenia, nie wysyłają swoich dzieci do miejskich szkół. Są jednak wyżej cenieni przez autorkę niż przedstawiciele „wyższej kultury” (Emilia, Zygmunt, Kirło). Orzeszkowa zwraca uwagę na niebezpieczeństwo odcięcia się od korzeni, przyrody i swojego otoczenia w imię źle pojmowanej kultury „wysokiej”.
Według Józefa Bachórza warstwa romansowa powieści jest stereotypowa – podobny schemat fabularny pojawiał się wielokrotnie we wcześniejszych, drugorzędnych utworach. Scenki miłosne są sztampowe i nieoryginalne. Sceny, w których zakochani są sam na sam, są teatralnie wydłużane, co miało w zamierzeniu autorki nadać im walor poetycki[3].
Eliza Orzeszkowa wspominała w swoich listach, że polszczyznę Bohatyrowiczów w Nad Niemnem wzorowała na autentycznej mowie mieszkańców zaścianków z Grodzieńszczyzny i potomków budników z terenów puszczańskich:
Czuje potrzebę upewnienia (…) Pana, że ją właśnie z ust ich wyjęłam (…) wydawać się ona może, szlachty tutejszej nie znającym, manierowaną i niezupełnie naturalną (…). Nie wiem jak jest z tym u szlachty innych guberni litewskich (…), ale tę, która mianowicie powiat grodzieński zamieszkuje, znam lepiej zapewne niż tę towarzyską sferę, z której sama pochodzę, więc bardzo dokładnie. Otóż jedną z cech najoryginalniejszych i najciekawszych, które tych ludzi wyróżniają jest właśnie ich mowa, ich polszczyzna. Zrazu nawykłym do dzisiejszego literackiego i salonowego języka wydaje się ona tak szczególną, że niektórych wyrażeń zrozumieć prawie nie można, a niektóre poczytuje się za nieprawidłowości językowe albo za naleciałości z języków innych. Jednak po wsłuchaniu się w nią długim i bacznym okazuje się ona po prostu starą polszczyzną i zupełnie czystą, tylko tak starą, że po wiele wyrazów chodzić trzeba do Reja albo Górnickiego. Wprawdzie rusinizmów mają oni trochę, ale te można śmiało upuścić z uwagi, bo jest ich mało i przyjętych tylko dla przedmiotów gospodarstwa (np. płot nazywają: Tyn, po rusińsku), chyba że idzie o najuboższych, wśród chłopskich wsi wypadkiem zamieszkałych, którzy chłopieją i w połowie już po rusińsku mówią. Ale takich bardzo niewielu. Aby przekonać się o poprawności mowy przez ogół ich używanej, zapytywałam o mnóstwo wyrazów dykcjonarza Lindego i na 100 jednego zaledwie tam nie znajdowałam, tyle, ze mnóstwo z nich (…) od dawna wyszły z użycia. Mówią np. niskąd, Liwczem, ostać, ni kędy itd., co wszystko jest w Lindem, czyli w starych autorach polskich. Gęsto też używają wyrazów z łaciny (…) co jest spuścizną po przedstuletnich przodkach. (…) Wszystko to razem przy bliższym wsłuchaniu się robi wrażenie mowy poważnej, czystej i zupełnie rodzimym duchem przejętej, tym więcej, że i składni, szykowi wyrazów i zwrotom okresów nadają jakiś ton staroświecczyzny. (…) Przysłowia bardzo stare, pieśni, których nikt już nie śpiewa, zagadki (…) garściami wśród nich zbierałam. (…)
Od siedmiu lat każde lato spędzam tuż obok okolicy szlacheckiej, z mieszkańcami jej żyjąc w zażyłości i przyjaźni (…) sposób mówienia, pieśni, przypowieści, koncepty wprost z ust ich brałam (…) Polacy to z krwi i ducha (…)